Dla każdego kto lubi rysować.
Sky napisał:
Nie, po prostu ich karpie nie obchodzą, bo to tylko ryba.
I taka tradycja, za dużo w złych tradycjach siedzimy.
Ta większość ludzi żyje w dziwnym przeświadczeniu, że jak coś na nich nie mruga okiem i nie otwiera pyska w "O", to jest nieświeże, nawet zabite na ich oczach. Jeszcze lepsze tłumaczenie, z którym się spotkałam. "Przecież ryby to nie boli" - powiedział facet uderzając karpiem o brzeg wanny.
Offline
Rysownik
Nie wiem jak u was, u mnie święta są mega rodzinne, z tą atmosferą, która towarzyszyła dzieciństwu.
Pfffffff ja nie pamiętam kiedy moi rodzice byli w Wigilię w domu :P
U mnie zabijanie karpia to moja brocha, wkurwia mnie taplanie go w wannie, bezsens jakiś. Kupujesz mięso mające kilka dni jako świeże ale ten skurczybyk musi być koniecznie krpnięty kilka godzin przed kolacją, bezsens. Zresztą karp i tak jest chujową w smaku rybą
Offline
Rysownik
W moim przypadku święta już dawno straciły magie. Ale to jedyny dzień w roku w którym mogę zjeść obiad/kolację razem z najbliższą rodziną (rodzice, siostra i ja). Moja rodzina nie chodzi na pasterkę i omija cały ten cyrk z daleka. Nigdy nie byliśmy religijni. Zapytacie pewnie dla czego obchodzę gwiazdkę jeśli nie jestem wierzący? Bo wigilia to dla mnie tradycja. Mój dziadek ją obchodził, mój Ojciec ją obchodzi i ja też będę. Co do karpi. Zazwyczaj kupuje je dużo wcześniej. Sklep rybny widzę z okna. Potem od razu zarzynam i do zamrażalnika. Powiem też że wqrwiają mnie ludzie którzy bawią się w akcje typu "nie kupować karpia", "nie kupować zwierząt na prezenty" itp. Trzeba być idiotą żeby urządzać takie akcje zaraz przed wigilią... Bo te wszystkie karpie i psy już żyją. Mówiąc krótko: towar wyprodukowany - jeśli się nie sprzeda to się go wywala.
Ostatnio edytowany przez Grzesznik (2011-12-22 10:08:27)
Offline
Grunt, to samemu mieć czyste sumienie. No świata się nie zmieni, i tak każdy będzie robił to na co ma ochotę, jakkolwiek to brzmi.
Ja smak karpia bardzo lubię, ale jakby życie tej ryby miało leżeć w moich łapach, to bym go nie zabiła. Tylko pytanie w takim razie - co z tą rybą zrobić dalej? Bo do rzeki czy okolicznego stawu nie wrzucisz - nie te warunki. Do akwarium też nie z tego samego powodu. To czysty obłęd, ale tak naprawdę dla tej ryby najlepszym wyjściem jest po prostu śmierć. Już lepiej umrzeć od razu, niż w cierpieniach, jedyna "humanitarna" prawda :<
Te ryby od początku są skazane na śmierć, i żaden obrońca tego nie zmieni.
Offline
Ja także kocham święta, pewnie dlatego, że w mojej rodzinie nigdy nie było żadnej zakupowej gorączki, prezenty najważniejsze nie były (tylko żarcie huehhaha), zwykle dostawało się jakieś drobiazgi.
Dla mnie najwspanialszy jest zapach choinki, ciepło od świec, zapach mandarynek z goździkami. Karpa lubię, uwielbiam, szczególnie karpia mojej babci, która przygotowuje go z grzybowym farszem. Mmmm. Pamiętam, że to właśnie przez tego karpia polubiłam jeść wszelkie inne ryby.
Wczoraj przytaszczyłam choinkę do domu, ale to jakieś dziwne drzewo, w ogóle nie pachnie... I karpia też nie będzie, bo tutaj nie jada się ryb na święta, no i same wody słone są.
Offline
Nie bronie, żeby nie kupować karpia w ogóle, tylko trochę pomyśleć, jak się go kupi. Nie męczyć go bez sensu w wannie, tylko najlepiej poprosić o ubicie na miejscu.
Nie lubię karpia, za tłusty jest.
Co do zwierząt na święta... Zwierząt ogólnie nie powinno się kupować na prezenty, na żadną okazję. W końcu bierze się odpowiedzialność za żywe stworzenie, to nie zabawka.
Towar wyprodukowany... Akurat zwierzęta domowe to nie 'towar', nie 'produkuje' się go specjalnie na święta. Więc dla mnie uświadamianie ludzi, że niespodziewany kotek czy piesek pod choinką to zły pomysł ma sens (niespodziewany - nie chodzi o planowane przyjęcie zwierzaka). Bo potem pełno tego w schroniskach, potopionych, po porzucanych, zagłodzonych. Po co? Przez co? Przez ludzką głupotę :P
Świata się nie zmieni, ale mnie najbardziej wkurza, że innym przeszkadza nawet to, jak ja żyje i według jakich zasad, bo 'inaczej', to trzeba i tak zgnieść do poziomu ogółu.
Taki off top.
U mnie święta... No powiedzmy, rodzinne, ale mi tej rodzinności nie brakuje. Często się widzę z ciotkami, często jem obiad z rodzicami, dla mnie to po prostu kolejne spotkanie, okazja tylko inna. Religijna nie jestem, więc nie odczuwam dodatkowej 'powagi' sytuacji. No, przepadam też za świątecznym żarciem.
Offline
Dla mnie dawanie w prezencie zwierząt na jakąkolwiek okazję jest głupie. W końcu branie zwierzaka pod swój dach musi być dobrze przemyślaną decyzją. Szczególnie nie lubię też dawania zwierzaka małemu dziecku "bo nauczy się być odpowiedzialnym". Potem taki chomik zdycha z głodu.
Moja babcia kiedyś dostała właśnie małego kotka. Potem okazało się, ze kotek jest chory, trzeba z nim codziennie chodzić do weterynarza, a skończyło się na tym, że dziadek wywiózł go gdzieś do lasu i już o kotku nie słyszeliśmy.
A co do karpia, to właściwie nie pamiętam, zebym kiedykolwiek widziała u siebie żywego karpia w wannie. W moim domu nigdy nie było tradycji 'ubijania'.
Dla niektórych święta nie są wydarzeniem, jeśli chodzi o spotkanie z rodziną. Ale dla mnie jest to naprawdę upragniony czas. Już od dwóch lat nie byłam w Boże Narodzenie w Polsce. W tym roku jednak przyjeżdża moja ciocia z Anglii, której nie widziałam już bardzo długo (ale mi się rodzina rozjeżdża po świecie...). Dzisiaj w domu jest dzień pieczenia, a ja jestem niezmiernie szczęśliwa, bo ktoś musi wylizać miski ;>
Offline
Rysownik
Sky potraktowałaś moje słowa zbyt dosłownie ;p. Chodziło mi raczej o to że zwierzaki domowe się mnożą tak czy siak. Jeśli właściciela nie stać na to żeby je utrzymać to albo rozda /sprzeda zwierzaki albo uśmierci/zostawi w lesie. Nie ma to żadnego znaczenia czy ktoś podaruje komuś psa i to nowy właściciel go odda do schroniska czy zabije. Bo on i tak by tam trafił. Co do psów i kotów rasowych w sumie można mówić o "produkcji" bo cały proces parzenia zwierząt jest zaplanowany. Co do karpi to czysta produkcja. Ich jedynym przeznaczeniem jest trafić na nasze stoły - śmierć. Karp jest chory ? Poraniony ? Nikt go nie kupił ? To dobić i wyrzucić. Nikt nie będzie się narażał na straty. Wiem że uprzedmiotowiłem teraz zwierzęta (pojmowane jako istoty żywe) ale patrze na to z racjonalnej strony. Są pewne rzeczy z którymi nie wygramy. Co nie znaczy że mi się to podoba
Offline
Są, ale wg mnie nie należy się poddawać, tylko próbować. Dobrzy hodowcy 'produkują' zwierzaki nie jako prezenty i towar. Ludzie nie powinni dopuszczać do rozmnażania się kundelków wszelkiej maści, bo nie ma niestety na nie miejsca, a ludzka głupota nadal do tego doprowadza. Zwierzęta można oddać do dobrego domu, a nie takiego, gdzie pójdzie w kąt za miesiąc.
Nie wiem, czy patrzysz na to z racjonalnej strony. Ja też na to patrzę, ale pod innym kątem. Nie trzeba od razu tak uprzedmiotawiać, żeby sądzić, że to jedyna, 'racjonalna' opcja. Można mieć na ten temat podejście zdroworozsądkowe, jednocześnie wykazując empatię i szacunek zwierzętom. A jest tak jak jest, bo ludzie właśnie 'uprzedmiotawiają'.
I tak zaraz ktoś mnie zjedzie za poglądy i sposób bycia, bo to jest inne i wykazuje się społeczną słabością, okazując szacunek zwierzętom :P
Zresztą - chyba właśnie po to jest to uświadamianie, żeby ludzie zaczęli myśleć o swoich postępowaniach, a nie żyli nie patrząc na krzywdy innych. Więc co w tym złego?
Ostatnio edytowany przez Sky (2011-12-22 15:05:56)
Offline
Rysownik
W uświadamianiu nie ma nic złego. Bardziej chodzi o to że pewne kwestie porusza się o wiele za późno. Zazwyczaj wrzawa podnosi się w momencie kiedy staje się krzywda. Musztarda po obiedzie ;p. Nikt cię nie "zjebie" za poglądy. A jeśli nawet to jest idiotą i zdaniem takiego nie powinno się przejmować. Każdy ma prawo do swojego zdania i do manifestowania swojej postawy moralnej. W końcu mamy demokracje...
Offline
Mamy prawo do poglądów, ale niestety niektórzy nie potrafią przyjąć innego myślenia niż ich własne i nie raz już oberwałam 'łajnem' :P
Bądź co bądź Serafka ma rację. Postanowiłam nie iść na siłownie, także już otwiera się przede mną słodkie lenistwo.
A po świętach sesja :D
Offline
Wigilia klasowa...
Ja dzisiaj miałam wigilię dla pracowników wydziału, ale zmyłam się wcześniej z pracy. W sumie nie żałuje, jakoś tak obcałowywać dziekana po policzkach... Zresztą, a tam tych ludzi nie znam, jestem tylko podrzędnym grafikiem, nie pracownikiem naukowym :P
Offline